Często wpisuję frazy w google i szukam blogów osób z miast, w których mieszkałam. Chciałabym zobaczyć znane okolice, tymczasem na blogach "o życiu" jakoś mało takich obrazków. Zupełnie jakby egzystencja piszących była wydestylowana z otoczenia. Wpływa na Was w jakiś sposób miejsce, w którym mieszkacie? Jest dla Was ważne?
Przywiązuję się do miejsc.
OdpowiedzUsuńMoje miasto niekochane, jedyne, moje.
Warszawa z czasów z byłym, Kadyks (dwa tygodnie x lat temu), krakowski Kazimierz, konkretne uliczki w Sopocie itd. itp. Zwiedzam te miejsca pamięcią (a jeśli mogę wrócić, to i w realu), często wspierając się mapami i planami. Uwielbiam mapy, które nie są abstrakcją
Pięknie u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńJa nie przywiązuję się do miejsc, w których mieszkam. Może dlatego, że mieszkałam do tej pory tylko w dwóch miastach? A może jeszcze nie znalazłam tego miejsca, w którym będzie mi najlepiej na świecie :)
To gdzie mieszkam nie jest mi obojętne. Lubię poznawać miejsce, w którym żyję, lubię gdy mi się podoba. Mam swoje ulubione miejsca, trasy rowerowe i spacerowe. Lubię obserwować jak wszystko się wokół zmienia, ale nie mogę powiedzieć, żeby wywierało na mnie to duży wpływ. Pewnie, gdybym miała się przeprowadzać, po prostu bym się przeprowadziła. Poznała nowe miejsce, nacieszyła się jego świeżością i przywykła.
Pozdrowienia serdeczne :)
P.S Idę pooglądać zdjęcia jeszcze raz!
Ja mam mnóstwo wspomnień związanych z miejscami, miastami... To takie mgnienia, zapachy. Czasem tęsknię. Każde miejsce jednak ma swoją "ciemną stronę", taką emocjonalną - w każdym żyłam, więc to nie tylko ciepłe wspomnienia.
OdpowiedzUsuńCzęsto się przeprowadzałam i nie mam z tym żadnego problemu, bez wielkiego żalu zostawiam wszystko i lecę. Cieszę się na nową przygodę. Tęsknota przychodzi po czasie.
A ja kocham "moje miejsce na ziemi". Lubię wyjeżdżać, ale na tydzień, nigdy nie wytrzymałam dłużej jak 10 dni. Wracam zawsze jak na skrzydłach. Mieszkam w maleńkim 10-tys miasteczku otoczonym lasami i jeziorami. Uwielbiam las, spacery z psami. Codziennie na nowo się zachwycam pięknem, spokojem. Nieraz juz nad tym myślałam, że nie wyobrażam sobie tego, abym mogła żyć w innym miejscu.
OdpowiedzUsuńA moje najgorsze wspomnienia to przeprowadzka w wieku 9 lat.Kiedys chyba nie tłumaczyło się wszystkiego dzieciom, i tak pewnego dnia przyjechała ciężarówka i panowie spakowali nasz dobytek, rodzice wzięli mnie do tej ciężarówki i przeprowadziliśmy się 60 km dalej. Pamiętam, ze zawalił się mój mały świat, na długo straciłam poczucie bespieczeństwa. Może stąd ten lęk przed nowym...
Pozdrawiam ciepło
-Jadzia
Ja do miejsc przywiązuję się bardzo, zakorzeniam się, wrastam... Nie potrafię wyobrazić sobie siebie na emigracji gdzieś za granicą, w innym języku, bez tego wszystkiego co sobie tu oswoiłam. I jednocześnie wkurza mnie to bardzo, bo chciałabym oderwać się, wyjechać daleko, spakować życie. Ale nie potrafię.
OdpowiedzUsuńFajny ten Twój Grochów. Mam w swoim e-gu podobne klimaty na jednej z dzielnic E-ga mieszczącej się w okolicy browaru. I wiesz, co-może też tam wyruszę z aparatem?!
trzymaj się
ola
ja zawsze lubiłam Grunwaldzką :)
UsuńGrunwaldzka do Browarnej w sumie też podobna. Aleś ty obeznana ;-)
Usuńdawno temu mieszkałam w E. jakiś czas.
UsuńPamiętam, wspominałaś. Jak na jeden niedługi żywot, sporo Cię "rzucało" w różne miejsca ;-)
Usuńpozdrawiam
ola
Wpływa, owszem - budzą się we mnie instynkty mordercze i zarąbałabym wszystkich z mojej dzielnicy.
OdpowiedzUsuńZ drugiej jednak strony, lepszy swój wróg niż obcy, i nie wiem, czy gdzie indziej czułabym się lepiej.
Oj, wpływa. 30 lat na Mokotowie. Kiedyś chodziłam karmić kaczki w parku z mamą. Mama kroiła stary chleb, który zabierałyśmy w papierowej torebce. Jak się później okazało, Małżon też tam chodził, ze swoją babcią. A teraz do tego samego parku chodzimy z synem. Mamy do Mokotowa cholerny sentyment, specjalnie kupiliśmy tu mieszkanie, choć gdzie indziej byłoby większe i tańsze.
OdpowiedzUsuń